Shisha lounge party // Weihnachtsmarkt
W poprzedni jak i ten weekend wybrałyśmy się z Dorotą do Birmingham.
Za pierwszym razem umówiłyśmy się z innymi aupairkami i nie tylko na wieczór w MEER Shisha lounge w Birmingham. Wszystkim palaczom shishy bardzo polecam to miejsce! Nie mam zdjęć ( nikt w tym momencie się pewnie nie zdziwił) posłużę się jakimiś z internetu.
Nigdy w życiu lokalu takiego nie widziałam. Jest tam baaardzo klimatycznie (czego zdjęcie nie oddaje). Ja widziałam to bez takich mocnych świateł, w innych kolorach i jakby było więcej tych dziwnych "namiotów". W każdym razie za wejście się nie płaci, każdy drink kosztuje 10 funtów a shisha waha się od 10 do 20 funtów. Zależy to od tego jaki smak itp tam sobie wybierzecie. W Każdym razem miejsce godne polecenia jeśli chodzi o samą shishe.
Obsługa była całkiem spoko, wszyscy wyglądali na turków lub arabów itp. co dawało poczucie, że miejsce jest faktycznie prawdziwe.
Jednak pierwsze chwile w tym lokalu? Matko. Ciemno, byłyśmy praktycznie same plus pełno facetów, którzy tam pracowali haha. Przeszłyśmy masę schodów, żeby dojść do pomieszczenia w którym się pali. Piździało tam niemiłosiernie, wszystko przez to, że nie było tam okien bo w tym pomieszczeniu byłoby zbyt dużo dymu i przeróżnych zapachów.
Muszę jeszcze dodać, że było tam tak zimno, że nawet ciepła woda w toalecie była zimna o.O
Koniec końców bawiłyśmy się dobrze, poznałyśmy świetne dziewczyny i mam nadzieję,że nie raz się z nimi spotkamy!
Za pierwszym razem umówiłyśmy się z innymi aupairkami i nie tylko na wieczór w MEER Shisha lounge w Birmingham. Wszystkim palaczom shishy bardzo polecam to miejsce! Nie mam zdjęć ( nikt w tym momencie się pewnie nie zdziwił) posłużę się jakimiś z internetu.
Nigdy w życiu lokalu takiego nie widziałam. Jest tam baaardzo klimatycznie (czego zdjęcie nie oddaje). Ja widziałam to bez takich mocnych świateł, w innych kolorach i jakby było więcej tych dziwnych "namiotów". W każdym razie za wejście się nie płaci, każdy drink kosztuje 10 funtów a shisha waha się od 10 do 20 funtów. Zależy to od tego jaki smak itp tam sobie wybierzecie. W Każdym razem miejsce godne polecenia jeśli chodzi o samą shishe.
Obsługa była całkiem spoko, wszyscy wyglądali na turków lub arabów itp. co dawało poczucie, że miejsce jest faktycznie prawdziwe.
Jednak pierwsze chwile w tym lokalu? Matko. Ciemno, byłyśmy praktycznie same plus pełno facetów, którzy tam pracowali haha. Przeszłyśmy masę schodów, żeby dojść do pomieszczenia w którym się pali. Piździało tam niemiłosiernie, wszystko przez to, że nie było tam okien bo w tym pomieszczeniu byłoby zbyt dużo dymu i przeróżnych zapachów.
Muszę jeszcze dodać, że było tam tak zimno, że nawet ciepła woda w toalecie była zimna o.O
Koniec końców bawiłyśmy się dobrze, poznałyśmy świetne dziewczyny i mam nadzieję,że nie raz się z nimi spotkamy!
W ten zaś weekend byłyśmy w Birmingham same. Chciałyśmy spotkać się z kimś jednak nikt nie mógł tego dnia w godzinach w których my mogłyśmy.
O ok. 16 byłyśmy już na mieście. Ależ tam jest już ślicznie <3 Niedawno rozpoczął się Frankfurter Weihnachtsmarkt ( Jarmark Bożonarodzeniowy) . Jeśli kiedykolwiek ktoś był w Niemczech/ w Anglii w okresie świąt, na pewno na jednym z nich był. Jeśli nie - musi nadrobić zaległości. Oczywiście ten prawdziwy niemiecki z Fraknfurtu jest o wiele większy i lepszy ale ten tutaj też jest cudowny ;)
Punktem obowiązkowym takiego czegoś dla mnie zawsze jest Gluhwein! Czyli grzane wino. O matko, jestem totalnie zakochana w tym smaku i mogłabym je pić i pić i pić. Tak więc na początku zaczęłyśmy szukać miejsca gdzie mogłybyśmy owe wino dostać. Znalazłyśmy, kupiłyśmy. Kto nam je sprzedał? Polak. O ironio. Nie ma to jak spotkać polaka w Anglii pracującym na niemieckim stoisku z niemieckimi bożonarodzeniowymi rzeczami haha :) Ile zapłaciłyśmy za wina? Łącznie 14 funtów za dwa małe kubeczki ale kubki mogłyśmy zachować. Tak więc do mojej kubkowej kolekcji dołączył właśnie jeden, czerwony w kształcie serca z ślicznym napisem "Frankfurter Weihnachtsmarkt"
Później ruszyłyśmy na małe Primarkowe zakupy. Tym razem kupiłam koszule i sukienkę w kratkę oraz duuuużoo gumek do włosów - tego nigdy za wiele ;)
Następnie był czas na obiad. Tak więc poszłyśmy do McDonalds przy stacji a tu zamknięte :O No i musiałyśmy przechodzić przez caaaaalutki ten tłum na New Street i Victoria Square żeby dojść do innego McDonalds. Zrobiłyśmy sobie bardzo standardową, romantyczną kolacje we dwoje w naszej ulubionej ostatnio restauracji haha :D
Po kolacji był czas na pub. Wybrałyśmy się do Bacchus pub przy New Street. Polecił nam go kolega Doroty. Wystró jest tam prześwietny (zdjęcia wzięte z Google)
Do picia wybrałyśmy sobie piwko Stella Artois, które kosztuje ponad 4 funty. Cały pub był bardzo zatłoczony jednak po półgodzinnym staniu udało nam się znaleźć miejsce do siedzenia. Było baardzo fajnie, muzyka była idealnie dobrana, przy barze nie trzeba było długo stać i klimat jaki tam panował był po prostu świetny :) Polecam !
Wczoraj, miałyśmy caały dzień wolny tak więc kupiłyśmy truskawki i winogrona i wybrałyśmy się na kawę do Sanders Parku bo już od wieków tam nie byłyśmy.
Nie był to najciepleszy dzień ale nie ma nic gorszego od siedzenia całego dnia w domu (już wystarczy, że niedziele spędzam w domu :P ) Od tego chodzenia okroopnie bolały mnie nogi. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy jeszcze do sklepu kupić pare rzeczy na wieczór i wróciłyśmy do domu.
Wszyscy tego wieczoru wychodzili na imprezę urodzinową do synów sąsiada, tak więc Dorota wpadła do mnie na drinka. Rozpoczęłyśmy oglądać film ale po kilku minutach go wyłączyłyśmy i przez kilka godzin słuchałyśmy muzyki, piłyśmy naszego ulubionego TWIST'a i zajadałyśmy się chipsami itp.
Bardzo fajny był to weekend! Oby więcej takich :D
Buziaki!xxx
Widzę, że nadrabiasz zaległości w postach :) Lubię czytać co tam słychać nowego u Ciebie.
OdpowiedzUsuńhttp://goldenmove.blogspot.com/